Wirtualne miasto

lady_cocee

Angela wybuchnęła płaczem, a potem osuszyła szybko łzy.
- No, do jasnej cholery.. on ma raka i umiera...

Liwia

Liwia spojrzała na Angelę.
- Wie już o tym?

lady_cocee

Angela bezwiednie bawiła się frędzlem od narzuty.
- Nie, chyba nie. Ja mu o tym nie miałam powiedzieć.. nie umiałam..

Liwia

Liwia napiła się herbaty, już stygnącej, ale ciągle dobrej.
- Ważne jest, by wiedział, że walczy o największą stawkę. Brak motywacji może doprowadzić do tego, że jak nic będzie starał się poddać biegowi wypadków.

lady_cocee

Angela podniosła jedną brew do góry.
- Czyli że co, że ja mam mu powiezieć, że jest umierający?

Liwia

Liwia wyciągnęła telefon i przekręciła do znajomego. Po chwili odłożyła komórkę na stół.
- Hm, ponoć nie jest jeszcze aż tak źle. Rozpisali mu już chemię, rozumiesz.

lady_cocee

- Nie, po prostu można pękać ze śmiechu, że tak jest dobrze.. - powiedziała niepewnie Angela i wybuchnęła adekwatnym do wypowiedzi płaczem. - Ja po prostu sama nie wytrzymuję tego psychicznie! Chyba znosze to gorzej od niego...

Liwia

Liwia zaczęła bawić się stopą Franka, masując ją pod spodem. Dziecko spało.
- Daj spokój. Gdzie twoja mała rozrabiaka?

lady_cocee

Angela osuszyła nos.
- U mamy Ty'a. Wzięła ją na opiekę, na razie do Sylwestra. Muszę po małą potem pojechać. I jak ja jej powiem, że jej syn umiera?

Liwia

Liwia przygryzła wargę.
- Faktycznie, niełatwa opcja. Nie możesz.. jakoś tego przed nią ukryć?

lady_cocee

- Potem będzie miała żal, że za opiekę nad wnuczką nawet nie chciałam jej powiedzieć dlaczego musieliśmy wywieźć Ruth.. - szepnęła Angela i połaskotała Franka.

Liwia

- W sumie to racja. Słuchaj, a gdybym ja pojechała odebrać Ruth? Bo, dajmy na to, wcisnęłabym jej kit, że nie możesz pojechać, bo chorujesz?

lady_cocee

Angela pokręciła głową.
- Nie ma mowy. Ona wie nawet, kiedy jej sąsiadka z ulicy stłucze filiżankę. Zaraz się dowie, że kłamałam.

Liwia

Za oknem walił deszcz ze śniegiem.
- Jest Sylwester. Może.. może odwiedzisz Ty'a?

lady_cocee

Angela pokiwała głową i pomogła zapakować Liwii Franka do kombinezonu.
- Leć do domu. Ja idę do szpitala. - powiedziała i zamknęła drzwi za sobą.