Wirtualne miasto

Rachel

-Pusto...-odpowiedziala nie reagujac.

lady_cocee

Angela obudziła się. Ty głaskał ją po głowie i zasnął z dłonią na jej włosach. Zdjęła ją delikatnie i jakby bojąc się rozerwać cienką, szorstką skórę dłoni męża wyszła, po prostu nie oglądając się za siebie. Wiedziała, że jest tutaj Ashley. A raczej, że poszła. Wyszła ze szpitala wlokąc się noga za nogą.

Ty

Ty obudził się. Wokół było tak pusto i sterylnie. Nie lubił tego uczucia. Przejechał językiem po wysuszonych ustach i chciał sięgnąć po szklankę wody. Wiedział już, że umiera. Że to jego ostatnie dni.

Justin

- Będzie dobrze... - nadal ją trzymał za ręke.

Rachel

-Nie Justin, nic już nie będzie dobrze- juz nie patrzyła się na sciane. Wtulona w poduszke polykala swoje lzy.

Justin

- Rachel... - Justin nie wiedział co powiedzieć. Zaczął ją głaskać po głowie.

Rachel

-Powiedz mi prosze cie dlaczego?- spojrzała już na Justina.

Ty

Ty zawołał pielęgniarkę. Poprosił o kartkę i długopis. Napisał na niej krzywo. "Kocham Cię" i zostawił ją na szafce. Powoli zaczął rozmawiać z lekarzem.

Rachel

Rachel po dlugim (powiedzmy) juz lezeniu w szpitalu zaczela wracac do siebie. Lekarz pozwolil juz jej wrocic do domu.
-Justin, wychodzimy i jedziemy po Rose. Ona jedna teraz moze mi pomoc dojsc do siebie- ubrała się wsiadła z Justinem do samochodu i odjechali.

lady_cocee

Angela rozmówiła się z pielęgniarkami i zostawiła im na chwilkę Ruth. Zobaczyła Ty'a, któremu pielęgniarka pomagała się spakować.
- Idz...idziesz?

Ty

- Pomiędzy chemiami pozwalają mi wyjść do domu.. ale nie mam sił... - powiedział cicho i pomógł Angeli nieść torbę. I tak musiała wziać Ruth na ręce, więc opierał się jedną ręką na kuli, a drugą pomagał Angie.

lady_cocee

Angela nie wiedziała, że za chwilę tu wróci. Za wahadłowymi drzwiami zniknął Ty. Ona trzymała Ruth na rękach i przytulała ją, jakby mogła przez to pomóc Ty'owi.

Ashley

Ash wbiegła do spzitalu. Po chiwli zauważyła Angelę.
- Hej, gdzie jest Ty? - Ash przytuliła Angelę.

lady_cocee

Angela rzuciła się do Ashley z płaczem. Trzymając ciągle mocno Ruth płakała w jej sweter mówiąc urywkami.
- Zabraliśmy go do domu, po chemii, on, zasłabł, nie wiem co się dzieje, mozesz tam wejść?

Ashley

Ash weszła do sali. Po kilkunastu minutach wyszła z płaczem. Usiadła koło Angeli i mocno ją przytuliła, tak aby nic nie zrobić małej.
- On ... on ... Nie żyje ... - zaczęła ryczeć jak dziecko...